sobota, 2 lutego 2013

Biały znaczy śmierć

Przy okazji premiery na DVD znakomitego filmu Kim Nguyen "Wiedźma wojny" ,przychodzi do głowy kilka refleksji na temat rzadkiej genetycznej choroby- albinizmu. Kilkunastoletnia Komona zostaje porwana przez rebeliantów. Po zamordowaniu swoich rodziców,do czego jest zmuszona staje się dziewczynką-żołnierzem. Potem otrzymuje dar jasnowidzenia i potrafi przepowiadać, kiedy nadejdzie wróg, a dzięki temu jest cennym nabytkiem w partyzanckiej armii. Kamona staje się „wiedźmą wojny”, ale zakochuje się w albinosie, z którym postanawia uciec od okrucieństwa wojny. Obraz kręcony był w Kongo,ale równie dobrze mógłby się dziać w Tanzanii czy Ghanie. W filmie, odwrotnie niż w afrykańskiej rzeczywistości dziewczynka,która przewiduje przyszłość jest czarna, bo zazwyczaj posądza się o to albinosów. Okazuje się,że problem białego czarnoskórego to setki lat niechlubnej tradycji ,nie tylko wykluczenia poza nawias społeczny,ale zbrodni i gwałtów.
Wydaje się,że bielactwo raczej nie może być rozpatrywane w kategoriach niepełnosprawności czy inności,bo niby dlaczego?Co takiego może być przyczyną,że ktoś o białych włosach ,jest traktowany jak inny lub gorszy?A jednak sam fakt bycia innym,podobnie jak osoby niepełnosprawne powoduje odrzucenie społeczne, stygmatyzację lub wręcz agresję i mord. Owszem częściej niż inni albinosi chorują na raka skóry, mają problemy ze wzrokiem i słuchem. Podobnie jak dotknięte tą chorobą zwierzęta- jeśli są albinosami,często są głuche i niewidome na raz. Śnieżnobiałe włosy, brwi oraz rzęsy. Bardzo jasna karnacja, czasem lekko różowawa. I niesamowite jasnoniebieskie, jasnoszare, bądź prawie bezbarwne oczy, przez które odbijają się drobne, czerwonawe żyłki. Albinizm występuje wśród wszystkich narodów, ras i ludów, choć bardziej widoczny jest u ludzi o ciemnej karnacji. Ocenia się, że dotyka 1 osobę na 20 000. W Afryce,szczególnie wschodniej jak Tanzania,albinos jest narażony na okrutny mord i wykluczenie społeczne jako skrajny przejaw napiętnowania. Wystarczy, że plemienny czarownik w narkotycznym transie wspomni o zagrożeniu, jakie biały Murzyn rzekomo ma ściągać na wioskę i jej mieszkańców, by mężczyźni wyprawili się na obwinionego z maczetami. Od dawien dawna wśród plemion afrykańskich, od Mali po Tanzanię i Afrykę Południową, albinizm był uważany za przekleństwo. Oskarża się albinosów o nielicencjonowane czary i praktyki magiczne powodujące nieszczęścia. Podania ludowe głoszą, że nie widzą w nocy i nie umierają, a tylko znikają. Szczególnie wiara w to ostatnie ułatwia mordowanie albinosów. Zabójstwa białych Murzynów bywają więc szczególnie okrutne. Mordercy spieszą się z rozczłonkowaniem ciała maczetami, zanim jeszcze ofiara skona. Dzieje się to zazwyczaj na oczach czarnej reszty rodziny. Każda część ciała jest cenna. Rybacy wplatają w sieci włosy albinosów,by udały się połowy,czarownicy używają ich kości do rytuałów i magicznych napojów. Istnieją organizacje,które usiłują bronić praw owych przeklętych,powstają całe wioski i wyspy,gdzie mogą się oni chronić przed oczami świata i żyć we względnym spokoju. Szacuje się,że tylko w 2008 w Tanzanii z rąk łowców zginęło ok 50 osób.
Czy zatem ta niegroźna choroba genetyczna nie niesie se sobą niebezpieczeństwa,nie tyle zdrowotnego,ale kulturowego?Osadzonego tak mocno w tradycji,że nie sposób zobaczyć człowieka a tylko zysk i wyimaginowane zagrożenie? Albinizm i jego odczytywanie społeczne nie jest wcale tylko negatywne w Afryce czy na Jamajce i USA dokąd przeniesione te wierzenia wraz z niewolnictwem. To paradygmat osoby innej niż reszta,a przypisywanie atrybutów zła i szaleństwa inności fizycznej jest w zasadzie chlebem powszednim w tradycjach i wierzeniach świata. Można powiedzieć,że od czasów starożytnej Grecji ,gdzie panował kult piękna zabijano kalekich,a brzydota i ułomność była kojarzona ze złem. Owszem,w Afryce biel skóry może być kojarzona ze światem duchów,ale dlaczego albinosi stali się w zachodniej cywilizacji bohaterami nikczemnymi popkultury?Wydaje się,że osoby o anielskim wyglądzie powinny być raczej traktowane przez kulturę jak dobre i czyste,nie zaś jak wcielenie zła. A jednak jest sporo przykładów,które świadczą przeciw. Od bardzo dawna typ bohatera o śnieżnobiałych włosach umiejscowił się kulturze jako ten zły,który zagraża dobru.
Poniżej przykłady: Kod Leonarada Da Vinci -Silas,szaleniec i morderca religijny,przerażający do szpiku kości. Matrix Reloaded -bliźniaki ściągający bohaterów,uznani za najwyższy przejaw zła i psychopatyczny. Lethal Weapon,tu grany przez Garye`go Buseya psychopata mr.Joshua,określany jako Albino. Cold Mountain- okrutny Bosie, zabójca albinos. End of Days -albinistyczny sługa szatana grany przez Victora Varnago Jamaicas Inn powieść Dauphne du Maurier -postać odrzucającego moralność wybryku natury -albinosa Francis Davey`a. Nawet w filmie dla dzieci Epoka Lodowcowa 3:Era dinozaurów główny antagonista bohatera Rudego to olbrzymi albinos o imieniu Baryonyx,okrutny, bestialski i całkowicie wrogi. Powieść Moby Dick – biały kaszalot,jak wiadomo znany z łagodności gatunek,ukazany jak bestia- Lewiatan. Wreszcie nasz rodzimy Wiedźmin,bohater fantasy serii książek Andrzeja Sapkowskiego. Najbardziej niejednoznaczny,bo wykluczony, można powiedzieć, z własnego wyboru,ale wcale nie okrutny,z kodeksem moralnym,którego nie powstydziłby się średniowieczny rycerz.
Dziś najbardziej znanymi albinosami są bracia Johnny i Edgar Winterowie – amerykańscy muzycy bluesowi oraz Malijczyk Salif Keita – też albinos i muzyk. Choć jest potomkiem samego cesarza Mali Sundjata Kaity, który panował na przełomie XII i XIII w., został odrzucony przez własną rodzinę z powodu białej skóry i włosów. Jak wygląda życie” białego”w naszym,polskim świecie? Na forach internetowych czyta się wypowiedzi rodziców ,których dzieci dotknęła ta choroba. Nie obawiają, się oni o życie potomków,ale o ostracyzm społeczny. Dlaczego? Tylko dlatego,że ich dzieci wyglądaj inaczej niż reszta. Sam fakt,że osoby z bielactwem wyglądają niby podobnie do reszty,ale odróżniają się kolorem skóry i włosów powoduje ,że uważane są ,podobnie jak ludzie dotknięci niedorosłością ,za inny ,osobny gatunek człowieka. Prawie kosmitę. Bycie innym jest ciągle tak bardzo uważane za negatywne w naszym społeczeństwie,że jest po prostu wstydliwe. Bycie oryginalnym, innym nie jest akceptowane do końca.
Rodzice się boja,ale co na to dzieci? „Mam białe włosy i noszę okulary” – tak 14-letni Grzegorz pisze w zakładce „o sobie” na jednym z portali społecznościowych w Internecie. Nic nie wspomina o tym, że tacy jak on rodzą się raz na 10 tysięcy narodzeń,po co?Jego zdaniem nie ma powodów do zmartwień. Musi siedzieć w czapce na lekcjach i nosi silne okulary,latem jego skóra jest bardziej narażona na słońce i oparzenia,ale czy to powód do rozpaczy?Dla Grzesia na pewno nie. Rodzice boja się ciekawskich spojrzeń i głupich pytań, ale ich syn wyrasta już w innym pokoleniu. Grześ ich nie rozumie. –
Jestem, jaki jestem, nie zmienię tego. Ja też czasem czułem się inny przez docinki czy spojrzenia, ale sam siebie zaakceptowałem. Bo nie kolor skóry czy włosów jest najważniejszy, tylko to, że żyję.
Koledzy nazywają go Persil lub Biały i nie ma o to pretensji.

Walczę i żyję na marginesie marginesu

Okropny teledysk?Nietrafiony w zwyczajową estetykę i wulgarny. Szokujący i pełen przemocy. Tak się czasem określa twórczość Die Antwoord , południowoafrykańskiej grupy,grającej hip-hop w odmianie futurystycznego rap rave. Muzyka grana przez Die Antwoord, zawiera wiele elementów kontrkultury "Zef", która jest niezwykle popularnym ruchem kulturowym w Republice Południowej Afryki. Teledyski Die Anwoord napawają lękiem,odrazą i fascynują. Grupa znana jest z utworu "Enter the Ninja". To w tym właśnie klipie wystąpił paskudny ,malutki ,pomarszczony człowieczek,znany jako Leona Botha. Jakby wymyślony specjalnie do galerii postaci zespołu-brzydkich,specyficznych,ale intrygujących. Ale Leon Bootha żył na prawdę. To performer,DJ i malarz narodowości burskiej. Był jedną z najdłużej żyjących osób z progerią na świecie...odszedł 5 czerwca 2011 roku.. rok po swoich 26 urodzinach.
Bardzo łatwo napisać coś ckliwego,bo zgon w tak młodym wieku to zawsze tragedia. Można rozwodzić się nad jego talentem,bo po śmierci nikt go nie zakwestionuje z powodów etycznych. Oczywiście ,że tak można. Można też po prostu dostrzec jak świadomie kierował swoim życiem ,żeby osiągnąć jak najwięcej przed śmiercią. Ze swojej choroby uczynił narzędzie sztuki. Epatował samym sobą,obierał się z intymności,sprzedawał jak tania ulicznica i nie jest to absolutnie zarzut. Może to łatwe, ktoś powie, kupczyć sobą i swoją niezwykłą chorobą,żeby wzbudzić,właśnie co? Leon Botha nie wzbudza litości ,o którą najłatwiej i która jest sztampowym i poprawnym politycznie zachowaniem wobec osób niepełnosprawnych. Czy wzbudza podziw, tego nie wiem. Pewne jest jedno. Jeśli zepsuł komuś miłe południe przed telewizorem, pojawiając się z znienacka jak bomba na ekranie lub zaatakował z obrazoburczego zdjęcia, burząc mentalny spokój -osiągnął sukces. Był związany z ruchem hip hop,malował „hiphopowo.” Jak sam powiedział "Moja praca nie kręci się wokół hip-hopu. Hip hop jest energią w mojej pracy. Jest, bo hip-hop to mój sposób na życie".Był buntownikiem. " Chcę roztrzaskać niewiedzę ludzi i stereotypowe oczekiwana wobec mnie i tego, co jestem w stanie zrobić, ponieważ uważam, że ignorancja jest ramieniem bestii. W duchu, jestem wojownikiem, walczę i żyje na marginesie marginesu." Leon Botha pojmował świat jako miejsce,w którym nie jedno trzeba zrobić,żeby uśpieni ludzie ludzie zaczęli myśleć. Estetyka rapu nadaje się w do tego doskonale,bo rap jest współczesnym głosem rebeliantów i wykluczonych społecznie odmieńców.
Pierwszą samodzielną wystawę zorganizował w styczniu 2007 roku. Miała ona miejsce w Rus-en-Vrede gallery w kapsztadzkiej dzielnicy Durbanville i poświęcona była ona kulturze hip-hop jako drodze życia. Kolejna odbyła się w 2009 roku. Leon związał się także z grupa Die Antwoord na dłużej jako DJ Solarize, otwierający ich koncerty. W styczniu 2010 roku otwarto w Joao Ferreira Gallery wystawę fotografii Gordona Clarka, przedstawiających Bothę na 24 obrazach pt. Who Am I? Transgressions. W zdjęciach tkwi potężna siła, dodatkowo nacechowana archetypiczną oraz mitologiczną obecnością symboli. Clark i Botha zaproponowali publiczności podróż przez różne światy i rzeczywistości, badając kwestie przeznaczeniu i nieśmiertelności. Wystawa to zarazem hołd złożony artyście za życia. Czy maksyma carpe diem nabrało nowego znaczenia w odniesieniu do Bothy?Czy jego sztuka się broni? Wystarczy spojrzeć i ocenić samemu. Jakkolwiek nie rozpatrywać zjawiska Bothy, zapomnieć się nie da ani jego kolorowych,żyjących obrazów wprost z ulicy Kapsztadu,ani jego skupionych ,dojrzałych oczu patrzących na nas z pewnym rozbawieniem osoby,która już posiadła tajemnicę zarówno życia jak i śmierci.
Progeria to inaczej zespół Hutchinsona-Gilforda,genetycznie uwarunkowany zespół charakteryzujący się przyspieszonym procesem starzenia. Nie istnieje żadna metoda leczenia przyczynowego progerii, nie określono też ścisłych zaleceń w terapii pacjentów z tą chorobą. Pacjent po prostu umiera. Średnia wieku to 13 lat...

środa, 21 listopada 2012

Dobra praktyka ...od Balonika

Zaledwie Teatr Ruchu Balonik skończył oficjalnie 20 lat pracy scenicznej, hucznie obchodząc rocznicę 9 listopada, już w następnych dniach wziął udział projekcie Mazowsze w Koronie. Mazowsze w koronie to unikatowy cykl koncertów w zabytkach architektury mazowieckiej realizowany od 2001r.
W Bazylice mniejszej w Węgrowie zaśpiewał Chór Akademicki Szkoły Głównej Handlowej z Warszawy, znany z prezentacji nie tylko pieśni sakralnych, ale i wykonywania piosenek popularnych Stanisława Soyki, Aleksandra Bema i Freddiego Merkury w ciekawych opracowaniach. Teatr Tańca z kolei pokazał Taniec Światła i Figury/Rzeźby biblijne do muzyki J.S.Bacha. Ciepło i entuzjastycznie zostali przyjęci przez publiczność zgromadzoną w Bazylice. Jak wypowiada się kierownik artystyczny zespołu Wojtek Gębski, niektórzy odbiorcy mieli łzy w oczach. Kolejnym wyzwaniem dla zespołu był występ w Opactwie, w powiecie Kozienice obok znanego już Chóru SGH oraz wybitnego polskiego skrzypka Konstantego Andrzeja Kulki, z tym samym repertuarem. Oczywiście był to również sukces dla Balonika, którego choreografia spodobała się wszystkim obecnym na wydarzeniu. Trzeba przyznać, że ostanie tygodnie były bardzo pracowite dla podopiecznych Wojtka Gębskiego. Przygotowania do jubileuszu, ćwiczenie do występów na Mazowszu dość konkretnie nadszarpnęły energię Balonika, a oni już myślą o piątkowym wręczeniu nagród w konkursie Lato na wsi, gdzie też wytańczą kilka etiud. Lato na wsi to projekt organizowany przez Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki od dziesięciu lat. W ramach tego projektu organizowane są Warsztaty plastyczne dla dzieci i młodzieży mazowieckich miasteczek i wsi.
Przykład Mazowsza w Koronie wskazuje na pełną współpracę miedzy działami Mazowieckiego Centrum Kultury i Sztuki. Z jednej strony muzyka poważna i można powiedzieć dostojne, zabytkowe miejsca wykonywania koncertów, drugiej strony artystyczny wkład Teatru Ruchu Balonik może być także elementem edukacyjnym dla odbiorów wieczorów muzycznych. Niepełnosprawni intelektualnie tancerze występują przecież równorzędnie z innymi, a ich obecność przyczynia się do upowszechnienia twórczości osób niepełnosprawnych w miejscach, gdzie wcześniej nie byłoby im dane się pokazać.
W jednym wydarzeniu uczestniczy twórca uznany i profesjonalny, obok niego niepełnosprawny amator, razem kreując nowe spojrzenie na to, czym jest sztuka. Trzeba przypomnieć, że od lat tradycyjnie koncerty MWK przygotowywaną z myślą o mieszkańcach Mazowsza z małych ośrodków miejskich i wiejskich, których pozbawiano możliwości bezpośredniego dostępu do sztuki muzycznej w wysokim wydaniu. Tym bardziej przykład ostatnich koncertów jest ważny artystycznie, ale przede wszystkim społecznie dla wielu grup i warto się nim dzielić jako dobrą praktyką.

piątek, 16 listopada 2012

Czy daleko jeszcze do Birmingham?… Community arts, jako droga do integracji?

RZECZYWISTOŚĆ Wielkimi krokami zbliża się koniec roku, wraz z nim ferwor składania wniosków o dotację na projekty edukacyjne, artystyczne, animacyjne, w tym oczywiście także te dotyczące działki ON. Przeciętna krajowa impreza „obrendowana” niepełnosprawnością, ze średniej wielkości gminy wygląda wszędzie podobnie. Załóżmy, że chcemy zorganizować wydarzenie artystyczne, którego uczestnikami /twórcami są osoby niepełnosprawne społecznie.Nasz wydarzenie ma mieć zasięg np. regionalny, odbywać się w ciepłe dni wiosny lub lata, przyciągnąć publiczność i sponsorów. Co robimy? • Zapraszamy „uznanego artystę”, któremu płacimy, żeby pokazał się z kalekami na scenie i przyciągnął zdrową publiczność; • Piszemy wniosek o dotacje na sport, rekreacje i turystykę z przeznaczeniem dla osób niepełnosprawnych.Na to cięgle są jeszcze pieniądze unijne w imię dostosowania, wyrównania szansy, integracji; • Prosimy lokalnych sponsorów, żeby dali jałmużnę na ‘tych pokrzywdzonych” przez ludzi i odpisali sobie od podatku; • Promujemy nasz event „swojsko” brzmiąca nazwą; Nazwa powinna od razu wskazywać na „atrybuty niepełnosprawności”: potrzebujący, biedny, odrzucony, wykluczony, pokrzywdzony itd. oraz element przeciwstawny, kojarzący się z czynieniem dobra: serce, szczęście, nadzieja, wiara, miłość, ludzkość, wspólnota. Ewentualnie nazwa powinna odrywać od rzeczywistości, ale w sposób mało subtelny: zaczarowany, magiczny, bajkowy czy baśniowy, czyli najzwyczajniej oszukiwać i zaklinać rzeczywistość. Wynikiem naszych działań otrzymujemy imprezę, którą śmiało można zaliczyć od razu do udanych, bo spełnia nam wymogi unijne/programowe: • Integruje niepełnosprawnych • Zużywa budżet na potrzeby rekreacji i kultury i wpisujemy to do naszych statystyk • Można opisać wydarzenie w lokalnej prasie, jako wyjątkowy gest zdrowego społeczeństwa dla tych najbardziej przez los skazanych na życiową klęskę Czy o to chodzi? Ile odbywa się takich wydarzeń w skali roku? Kto na nie przychodzi? Dlaczego zawsze projekty, w których partycypują osoby niepełnosprawne są od razu wyraźnie oddzielane grubą linią od reszty kultury, jako inne, specjalne, specyficzne, specjalnej troski lub zwyczajnie integracyjne? Kogo integrują? Niepełnosprawnych z niepełnosprawnymi, a może ich rodziny?
Niepowodzeniu nie jest winna zwykła publiczność, której nie interesuje sztuka niepełnosprawnych. Pułapką często są nie tylko horyzonty mentalne i podskórne uprzedzenie do inności osób z niepełnosprawnością, ale także sprawy finansowe. Ściele określone ramy pewnych dotacji nie pozwalają na skorzystanie z środków na organizację wydarzenia otwartego, w którym liczba uczestników niepełnosprawnych jest nawet 3/4, bo sto procent eventu nie dotyczy wyłącznie osób z orzeczeniem. Oczywiście nie jest to zasada generalna i sprytny wnioskodawca będzie potrafił zarówno wykorzystać w pełni środki przynależne niepełnosprawnym tak, aby z jednej strony impreza miała charakter swobodny, zupełnie nienaznaczony etykietka „specjalne traktowanie”, z drugiej strony beneficjentami projektu będą faktycznie niepełnosprawni twórcy przedstawieni szerokiej publiczności, obok artystów, którym powiedzmy nie dolega na tą chwile żadna choroba. MRZONKI Skoro we miasteczku A jest organizowany festyn dożynkowy z występami np. muzyków amatorów z regionu, to naturalnym elementem owej fantastycznej rozrywki powinien być także występ lokalnych amatorów niepełnosprawnych, jeśli akurat osoby uzdolnione mieszkają w danej okolicy. Mieszkańcy miasteczka A obejrzą na jednej imprezie po prostu muzykujących amatorów i dowiedzą się, że w ich okolicy mieszkają nie tylko „osoby niepełnosprawne” z Domu Pomocy Społecznej, lecz także TWÓRCY z Domu Pomocy Społecznej. Jeśli Dom Kultury w mieście B robi wernisaż prac malarskich swoich podopiecznych to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wszedł we współpracę z Ośrodkiem Terapii Zajęciowej, a jednym z elementów imprezy uczynił także wystawę praca osób niepełnosprawnych z ośrodka, poprzedził wspólnymi warsztatami. WYJŚCIE? Tak mogłaby wyglądać prawdziwa integracja, tak mogą wyglądać projekty atrakcyjne dla zwyczajnego odbiorcy, który może nie wie zbyt wiele o niepełnosprawności, ale przychodzi na wydarzenie z otwartą głową. Przykładem może być działanie animacyjne w Supraślu opisane w książce “Dom, moje centrum świata”, wydanej przez Centrum Sztuki Współczesnej i Laboratorium Edukacji Twórczej będące przykładem community art. Eksperyment dotyczył spotkania animatorów z lokalna społecznością. Kreatorzy starali się skłonić różne grupy mieszkańców do uczestniczenia w artystycznym działaniu. Jedną z grup marginalizowanych w terenie miasta byli wychowankowie Domu Dziecka. Jak przyznaje Janusz Byszewski twórca eksperymentu, obcy, nigdy wcześniej niewpuszczani do prywatnych domów Supraslan zyskali status „naszych dzieci”, gdy wręczono im do rak aparaty i wystąpili w roli artystów. To oni opowiedzieli fotografiami historię miasta w sposób indywidualny, ale równocześnie wspólny ze względu na czas i miejsce dla reszty mieszkańców. To spowodowało akceptację do tej pory wykluczonych dzieci i zmianę postrzegania tego, czym jest dom, wspólnota, lecz także sztuka. Osoby niepełnosprawne można porównać trochę do odsuniętych wychowanków domu dziecka. Tak samo jak oni często mieszkają zupełnie, blisko, ale na tyle obok lub poza głównym nurtem życia wsi, miasta, że nie mają prawa głosu, zostają niezauważeni. Zmiana społeczna następuje dzięki odnalezieniu wspólnych fundamentów, więcej ludzi łączy niż dzieli. Gdyby tak skrupulatnie nie oddzielać na płaszczyźnie ludzkiej i urzędowej osób ze względu na stan zdrowia może „problem osób niepełnosprawnych’ nie byłby już problemem? Ogólnie mówiąc community arts to praca, przede wszystkim z lokalną społecznością, odkrywanie elementów leżących u podstaw ich tożsamości; z drugiej – to tworzenie całkiem nowych grup zorientowanych na realizację konkretnego projektu i składających się zarówno z członków społeczności lokalnej, jak i przedstawicieli władz, aktywistów czy właśnie artystów. To też odejście od sztuki, jako indywidualnej ekspresji artysty na rzecz kreatywności dostępnej i wymaganej od wszystkich. Narzędziem pracy są warsztaty, powstaje, więc dzieło stworzone przez wszystkich zaangażowanych, zatem artysta zamienia się w animatora, a społeczność uznaje efekt pracy za swój. Dobry przykład takich działań właśnie z niepełnosprawnymi: http://bielsko.gosc.pl/doc/1324870.Historia-jednej-posesji
Nurt community arts ma swoje korzenie w kontrkulturowych działaniach aktywistów z ruchów antynuklearnych, proobywatelskich, feministycznych.Zaczeło się od projektu Safety Soapbox w Walsall na obrzeżach Birmingham. Miasto silnie dotknięte przestępczością,handlem narkotykami i bezrobociem.Katy Greek zorganizowała warsztaty dla młodzieży, prostytutek i mieszkańców . Walsall. Obrazy stworzone przez uczestników zostały wystawione w New Art Gallery Walsall.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

MAŁY FESTIWAL INTEGRACJA TY I JA

Małe Festiwale, czyli imprezy towarzyszące Europejskiemu Festiwalowi Filmowemu Integracja Ty i Ja odbędą się w 20 miastach w całej Polsce. Celem Europejskiego Festiwalu Filmowego Integracja Ty i Ja jest integracja środowisk osób niepełnosprawnych ze społeczeństwem poprzez prezentację filmów o tematyce, problemach i życiu osób niepełnosprawnych. W ramach imprezy odbędzie się także przegląd filmów o zjawisku art brut. Przed mazowiecką publicznością zostaną zaprezentowane filmy dokumentalne o polskich i zagranicznych artystach nurtu art brut. Ten projekt ma na celu włączanie w przestrzeń kultury sztuki, zwanej „sztuką z pogranicza” lub „sztuką wykluczoną”. Przegląd to propozycja dla osób, które interesują się twórczością awangardową, będzie to dla nich poszerzenie pola zainteresowań, a także alternatywna propozycja wobec komercyjnej popkultury. Projekt edukacyjny Mały Festiwal Integracja Ty i Ja po raz pierwszy będzie miał miejsce w Warszawie. Jest on terenową wersją Europejskiego Festiwalu Filmowego pod tym samym tytułem, odbywającego się w Koszalinie. We wszystkich miejscowościach Małe Festiwalerozpoczną się 4 września, o godzinie 18: 00, równocześnie z inauguracją głównej imprezy Koszalinie. Zainicjowanie małego przeglądu filmowego w Warszawie jest elementem działań Programu Aktywności Twórczej Osób Niepełnosprawnych.Jako część festiwalu wyświetlony zostanie blok filmowy art brut.Odbiorcy sztuki będą mieli okazję zapoznać się z dokumentami o życiu i drodze artystycznej niezwykłych osób. To właśnie twórcy art brut, osoby chore na schizofrenię, podopieczni domów pomocy społecznej, są sztandarowym przykładem defaworyzacji i spychania poza nawias „normalnej” kultury. Dlatego ta właśnie grupa –z jednej strony wspaniałych twórców i wizjonerów-z drugiej chorych psychicznie i dyskryminowanych nie tylko przez środowiska artystyczne, ale również społeczeństwo zasługuje na szczególną uwagę.
Głównym celem przeglądu jest uzmysłowienie odbiorcom sztuki, że nurt art brut to nie tylko malarstwo, ale także instalacje, kolaże i inne wytwory podopiecznych placówek socjalnych czy artystów z marginesu.Projekt edukacyjny Integracja Ty i Ja z jednej strony popularyzuje wiedzę o osobach niepełnosprawnych, jako pełnoprawnych członkach społeczeństwa, z drugiej ma na celu włączanie w przestrzeń kultury sztuki, „sztuki wykluczonej poprzez promowanie niepełnosprawnych społecznie twórców. ZAPRASZAMY WSZYSTKICH ODBIORCÓW SZTUKI FILMOWEJ I NIE TYLKO!

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Four Kings

Znamy jest powszechnie świetny dokument MurderBall o amerykańskich graczach rugby na wózkach. Opowiedziana z pasją i bez litości historia o twardzielach chwyta za serce, ale w inny sposób niż zazwyczaj filmy o osobach niepełnosprawnych. W tym filmie urzeka nas zwyczajna zaciekła rywalizacja, determinacja i brutalność gry. Bohaterowie to zawodnicy światowej klasy, ich codzienne życie wypełniają treningi i zawody, celem jest bycie najlepszym i zdobycie mistrzostwa. Czasem nawet podkładają sobie świnie…jak chyba każdy, kto chce wygrać za wszelka cenę. Zafascynowanie filmem, który nie zdobył Oskara w kategorii dokument, w 2005, ponieważ przegrał z Marszem Pingwinów długo nie i opuszczało widza po wyjściu z kina. Ten sport jest tak bardzo brutalny, że aż nie pasuje do paralityków, można pomyśleć. Na specjalnie tunigowanych wózkach zawodnicy zderzają się, faulują i przewracają.Natomiast podczas meczu są 100% sprawni, są niezawodni, są mistrzami. Jednym z producentów dokumentu jest muzyczna stacja MTV, dlatego też stylistycznie film przypomina emitowane na jej antenie teledysk. Autorzy postanowili „podrasować’ swój obraz dobrą muzyka i dynamicznymi ujęciami. Mało, kto wie, że co czwartek w Sali sportowej WOSiR na Stegnach, można zobaczyć „ w realu” prawdziwych rugbistów na wózkach. Poczuć adrenalinę jak w filmie i przeżyć sportowe emocje na żywo. Mamy nad Wisła swoich własnych „skurczybyków” zwanych FOUR KINGS!
W chwili obecnej Sekcja Sportowa liczy 23 zawodników, w tym 7 zawodników Reprezentacji Polski - uczestników ME’2009 i 2011 oraz MŚ’ 2010 Trenerem Sekcji Sportowej jest jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w Polsce, wieloletni reprezentant kraju– Tomasz Bidul. Geneza rugby on wheelchair pochodzi z Kanady, z miasta Winnipeg. Dwie osoby: Duncan Campbell i Jerry Terwin to byli zawodnicy koszykówki na wózkach, którzy jako tetraplegicy mieli trudności ze zrealizowaniem swoich sportowych ambicji w tej dyscyplinie sportu osób niepełnosprawnych, więc postanowili wymyślić grę dla osób z porażeniem czterokończynowym (tetraplegią).Kanadyjczycy nazwali grę właśnie "murderball”.
Do Polski Rugby na Wózkach (RnW) dotarło ze Szwecji za pośrednictwem Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. W 1998 roku P9lska wzięła udział w World Wheelchair Games w Anglii i uzyskała kwalifikacje do Mistrzostw Europy. W tym samym roku pojawiły się w Polsce pierwsze sportowe wózki do rugby - do tej pory zawodnicy trenowali na standardowych wózkach aktywnych, a na turniejach startowali na wózkach pożyczonych od rywali. W Mistrzostwach Europy zajęliśmy 10 miejsce. Trzymamy kciuki za kolejne sukcesy!