środa, 21 listopada 2012

Dobra praktyka ...od Balonika

Zaledwie Teatr Ruchu Balonik skończył oficjalnie 20 lat pracy scenicznej, hucznie obchodząc rocznicę 9 listopada, już w następnych dniach wziął udział projekcie Mazowsze w Koronie. Mazowsze w koronie to unikatowy cykl koncertów w zabytkach architektury mazowieckiej realizowany od 2001r.
W Bazylice mniejszej w Węgrowie zaśpiewał Chór Akademicki Szkoły Głównej Handlowej z Warszawy, znany z prezentacji nie tylko pieśni sakralnych, ale i wykonywania piosenek popularnych Stanisława Soyki, Aleksandra Bema i Freddiego Merkury w ciekawych opracowaniach. Teatr Tańca z kolei pokazał Taniec Światła i Figury/Rzeźby biblijne do muzyki J.S.Bacha. Ciepło i entuzjastycznie zostali przyjęci przez publiczność zgromadzoną w Bazylice. Jak wypowiada się kierownik artystyczny zespołu Wojtek Gębski, niektórzy odbiorcy mieli łzy w oczach. Kolejnym wyzwaniem dla zespołu był występ w Opactwie, w powiecie Kozienice obok znanego już Chóru SGH oraz wybitnego polskiego skrzypka Konstantego Andrzeja Kulki, z tym samym repertuarem. Oczywiście był to również sukces dla Balonika, którego choreografia spodobała się wszystkim obecnym na wydarzeniu. Trzeba przyznać, że ostanie tygodnie były bardzo pracowite dla podopiecznych Wojtka Gębskiego. Przygotowania do jubileuszu, ćwiczenie do występów na Mazowszu dość konkretnie nadszarpnęły energię Balonika, a oni już myślą o piątkowym wręczeniu nagród w konkursie Lato na wsi, gdzie też wytańczą kilka etiud. Lato na wsi to projekt organizowany przez Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki od dziesięciu lat. W ramach tego projektu organizowane są Warsztaty plastyczne dla dzieci i młodzieży mazowieckich miasteczek i wsi.
Przykład Mazowsza w Koronie wskazuje na pełną współpracę miedzy działami Mazowieckiego Centrum Kultury i Sztuki. Z jednej strony muzyka poważna i można powiedzieć dostojne, zabytkowe miejsca wykonywania koncertów, drugiej strony artystyczny wkład Teatru Ruchu Balonik może być także elementem edukacyjnym dla odbiorów wieczorów muzycznych. Niepełnosprawni intelektualnie tancerze występują przecież równorzędnie z innymi, a ich obecność przyczynia się do upowszechnienia twórczości osób niepełnosprawnych w miejscach, gdzie wcześniej nie byłoby im dane się pokazać.
W jednym wydarzeniu uczestniczy twórca uznany i profesjonalny, obok niego niepełnosprawny amator, razem kreując nowe spojrzenie na to, czym jest sztuka. Trzeba przypomnieć, że od lat tradycyjnie koncerty MWK przygotowywaną z myślą o mieszkańcach Mazowsza z małych ośrodków miejskich i wiejskich, których pozbawiano możliwości bezpośredniego dostępu do sztuki muzycznej w wysokim wydaniu. Tym bardziej przykład ostatnich koncertów jest ważny artystycznie, ale przede wszystkim społecznie dla wielu grup i warto się nim dzielić jako dobrą praktyką.

piątek, 16 listopada 2012

Czy daleko jeszcze do Birmingham?… Community arts, jako droga do integracji?

RZECZYWISTOŚĆ Wielkimi krokami zbliża się koniec roku, wraz z nim ferwor składania wniosków o dotację na projekty edukacyjne, artystyczne, animacyjne, w tym oczywiście także te dotyczące działki ON. Przeciętna krajowa impreza „obrendowana” niepełnosprawnością, ze średniej wielkości gminy wygląda wszędzie podobnie. Załóżmy, że chcemy zorganizować wydarzenie artystyczne, którego uczestnikami /twórcami są osoby niepełnosprawne społecznie.Nasz wydarzenie ma mieć zasięg np. regionalny, odbywać się w ciepłe dni wiosny lub lata, przyciągnąć publiczność i sponsorów. Co robimy? • Zapraszamy „uznanego artystę”, któremu płacimy, żeby pokazał się z kalekami na scenie i przyciągnął zdrową publiczność; • Piszemy wniosek o dotacje na sport, rekreacje i turystykę z przeznaczeniem dla osób niepełnosprawnych.Na to cięgle są jeszcze pieniądze unijne w imię dostosowania, wyrównania szansy, integracji; • Prosimy lokalnych sponsorów, żeby dali jałmużnę na ‘tych pokrzywdzonych” przez ludzi i odpisali sobie od podatku; • Promujemy nasz event „swojsko” brzmiąca nazwą; Nazwa powinna od razu wskazywać na „atrybuty niepełnosprawności”: potrzebujący, biedny, odrzucony, wykluczony, pokrzywdzony itd. oraz element przeciwstawny, kojarzący się z czynieniem dobra: serce, szczęście, nadzieja, wiara, miłość, ludzkość, wspólnota. Ewentualnie nazwa powinna odrywać od rzeczywistości, ale w sposób mało subtelny: zaczarowany, magiczny, bajkowy czy baśniowy, czyli najzwyczajniej oszukiwać i zaklinać rzeczywistość. Wynikiem naszych działań otrzymujemy imprezę, którą śmiało można zaliczyć od razu do udanych, bo spełnia nam wymogi unijne/programowe: • Integruje niepełnosprawnych • Zużywa budżet na potrzeby rekreacji i kultury i wpisujemy to do naszych statystyk • Można opisać wydarzenie w lokalnej prasie, jako wyjątkowy gest zdrowego społeczeństwa dla tych najbardziej przez los skazanych na życiową klęskę Czy o to chodzi? Ile odbywa się takich wydarzeń w skali roku? Kto na nie przychodzi? Dlaczego zawsze projekty, w których partycypują osoby niepełnosprawne są od razu wyraźnie oddzielane grubą linią od reszty kultury, jako inne, specjalne, specyficzne, specjalnej troski lub zwyczajnie integracyjne? Kogo integrują? Niepełnosprawnych z niepełnosprawnymi, a może ich rodziny?
Niepowodzeniu nie jest winna zwykła publiczność, której nie interesuje sztuka niepełnosprawnych. Pułapką często są nie tylko horyzonty mentalne i podskórne uprzedzenie do inności osób z niepełnosprawnością, ale także sprawy finansowe. Ściele określone ramy pewnych dotacji nie pozwalają na skorzystanie z środków na organizację wydarzenia otwartego, w którym liczba uczestników niepełnosprawnych jest nawet 3/4, bo sto procent eventu nie dotyczy wyłącznie osób z orzeczeniem. Oczywiście nie jest to zasada generalna i sprytny wnioskodawca będzie potrafił zarówno wykorzystać w pełni środki przynależne niepełnosprawnym tak, aby z jednej strony impreza miała charakter swobodny, zupełnie nienaznaczony etykietka „specjalne traktowanie”, z drugiej strony beneficjentami projektu będą faktycznie niepełnosprawni twórcy przedstawieni szerokiej publiczności, obok artystów, którym powiedzmy nie dolega na tą chwile żadna choroba. MRZONKI Skoro we miasteczku A jest organizowany festyn dożynkowy z występami np. muzyków amatorów z regionu, to naturalnym elementem owej fantastycznej rozrywki powinien być także występ lokalnych amatorów niepełnosprawnych, jeśli akurat osoby uzdolnione mieszkają w danej okolicy. Mieszkańcy miasteczka A obejrzą na jednej imprezie po prostu muzykujących amatorów i dowiedzą się, że w ich okolicy mieszkają nie tylko „osoby niepełnosprawne” z Domu Pomocy Społecznej, lecz także TWÓRCY z Domu Pomocy Społecznej. Jeśli Dom Kultury w mieście B robi wernisaż prac malarskich swoich podopiecznych to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wszedł we współpracę z Ośrodkiem Terapii Zajęciowej, a jednym z elementów imprezy uczynił także wystawę praca osób niepełnosprawnych z ośrodka, poprzedził wspólnymi warsztatami. WYJŚCIE? Tak mogłaby wyglądać prawdziwa integracja, tak mogą wyglądać projekty atrakcyjne dla zwyczajnego odbiorcy, który może nie wie zbyt wiele o niepełnosprawności, ale przychodzi na wydarzenie z otwartą głową. Przykładem może być działanie animacyjne w Supraślu opisane w książce “Dom, moje centrum świata”, wydanej przez Centrum Sztuki Współczesnej i Laboratorium Edukacji Twórczej będące przykładem community art. Eksperyment dotyczył spotkania animatorów z lokalna społecznością. Kreatorzy starali się skłonić różne grupy mieszkańców do uczestniczenia w artystycznym działaniu. Jedną z grup marginalizowanych w terenie miasta byli wychowankowie Domu Dziecka. Jak przyznaje Janusz Byszewski twórca eksperymentu, obcy, nigdy wcześniej niewpuszczani do prywatnych domów Supraslan zyskali status „naszych dzieci”, gdy wręczono im do rak aparaty i wystąpili w roli artystów. To oni opowiedzieli fotografiami historię miasta w sposób indywidualny, ale równocześnie wspólny ze względu na czas i miejsce dla reszty mieszkańców. To spowodowało akceptację do tej pory wykluczonych dzieci i zmianę postrzegania tego, czym jest dom, wspólnota, lecz także sztuka. Osoby niepełnosprawne można porównać trochę do odsuniętych wychowanków domu dziecka. Tak samo jak oni często mieszkają zupełnie, blisko, ale na tyle obok lub poza głównym nurtem życia wsi, miasta, że nie mają prawa głosu, zostają niezauważeni. Zmiana społeczna następuje dzięki odnalezieniu wspólnych fundamentów, więcej ludzi łączy niż dzieli. Gdyby tak skrupulatnie nie oddzielać na płaszczyźnie ludzkiej i urzędowej osób ze względu na stan zdrowia może „problem osób niepełnosprawnych’ nie byłby już problemem? Ogólnie mówiąc community arts to praca, przede wszystkim z lokalną społecznością, odkrywanie elementów leżących u podstaw ich tożsamości; z drugiej – to tworzenie całkiem nowych grup zorientowanych na realizację konkretnego projektu i składających się zarówno z członków społeczności lokalnej, jak i przedstawicieli władz, aktywistów czy właśnie artystów. To też odejście od sztuki, jako indywidualnej ekspresji artysty na rzecz kreatywności dostępnej i wymaganej od wszystkich. Narzędziem pracy są warsztaty, powstaje, więc dzieło stworzone przez wszystkich zaangażowanych, zatem artysta zamienia się w animatora, a społeczność uznaje efekt pracy za swój. Dobry przykład takich działań właśnie z niepełnosprawnymi: http://bielsko.gosc.pl/doc/1324870.Historia-jednej-posesji
Nurt community arts ma swoje korzenie w kontrkulturowych działaniach aktywistów z ruchów antynuklearnych, proobywatelskich, feministycznych.Zaczeło się od projektu Safety Soapbox w Walsall na obrzeżach Birmingham. Miasto silnie dotknięte przestępczością,handlem narkotykami i bezrobociem.Katy Greek zorganizowała warsztaty dla młodzieży, prostytutek i mieszkańców . Walsall. Obrazy stworzone przez uczestników zostały wystawione w New Art Gallery Walsall.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

MAŁY FESTIWAL INTEGRACJA TY I JA

Małe Festiwale, czyli imprezy towarzyszące Europejskiemu Festiwalowi Filmowemu Integracja Ty i Ja odbędą się w 20 miastach w całej Polsce. Celem Europejskiego Festiwalu Filmowego Integracja Ty i Ja jest integracja środowisk osób niepełnosprawnych ze społeczeństwem poprzez prezentację filmów o tematyce, problemach i życiu osób niepełnosprawnych. W ramach imprezy odbędzie się także przegląd filmów o zjawisku art brut. Przed mazowiecką publicznością zostaną zaprezentowane filmy dokumentalne o polskich i zagranicznych artystach nurtu art brut. Ten projekt ma na celu włączanie w przestrzeń kultury sztuki, zwanej „sztuką z pogranicza” lub „sztuką wykluczoną”. Przegląd to propozycja dla osób, które interesują się twórczością awangardową, będzie to dla nich poszerzenie pola zainteresowań, a także alternatywna propozycja wobec komercyjnej popkultury. Projekt edukacyjny Mały Festiwal Integracja Ty i Ja po raz pierwszy będzie miał miejsce w Warszawie. Jest on terenową wersją Europejskiego Festiwalu Filmowego pod tym samym tytułem, odbywającego się w Koszalinie. We wszystkich miejscowościach Małe Festiwalerozpoczną się 4 września, o godzinie 18: 00, równocześnie z inauguracją głównej imprezy Koszalinie. Zainicjowanie małego przeglądu filmowego w Warszawie jest elementem działań Programu Aktywności Twórczej Osób Niepełnosprawnych.Jako część festiwalu wyświetlony zostanie blok filmowy art brut.Odbiorcy sztuki będą mieli okazję zapoznać się z dokumentami o życiu i drodze artystycznej niezwykłych osób. To właśnie twórcy art brut, osoby chore na schizofrenię, podopieczni domów pomocy społecznej, są sztandarowym przykładem defaworyzacji i spychania poza nawias „normalnej” kultury. Dlatego ta właśnie grupa –z jednej strony wspaniałych twórców i wizjonerów-z drugiej chorych psychicznie i dyskryminowanych nie tylko przez środowiska artystyczne, ale również społeczeństwo zasługuje na szczególną uwagę.
Głównym celem przeglądu jest uzmysłowienie odbiorcom sztuki, że nurt art brut to nie tylko malarstwo, ale także instalacje, kolaże i inne wytwory podopiecznych placówek socjalnych czy artystów z marginesu.Projekt edukacyjny Integracja Ty i Ja z jednej strony popularyzuje wiedzę o osobach niepełnosprawnych, jako pełnoprawnych członkach społeczeństwa, z drugiej ma na celu włączanie w przestrzeń kultury sztuki, „sztuki wykluczonej poprzez promowanie niepełnosprawnych społecznie twórców. ZAPRASZAMY WSZYSTKICH ODBIORCÓW SZTUKI FILMOWEJ I NIE TYLKO!

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Four Kings

Znamy jest powszechnie świetny dokument MurderBall o amerykańskich graczach rugby na wózkach. Opowiedziana z pasją i bez litości historia o twardzielach chwyta za serce, ale w inny sposób niż zazwyczaj filmy o osobach niepełnosprawnych. W tym filmie urzeka nas zwyczajna zaciekła rywalizacja, determinacja i brutalność gry. Bohaterowie to zawodnicy światowej klasy, ich codzienne życie wypełniają treningi i zawody, celem jest bycie najlepszym i zdobycie mistrzostwa. Czasem nawet podkładają sobie świnie…jak chyba każdy, kto chce wygrać za wszelka cenę. Zafascynowanie filmem, który nie zdobył Oskara w kategorii dokument, w 2005, ponieważ przegrał z Marszem Pingwinów długo nie i opuszczało widza po wyjściu z kina. Ten sport jest tak bardzo brutalny, że aż nie pasuje do paralityków, można pomyśleć. Na specjalnie tunigowanych wózkach zawodnicy zderzają się, faulują i przewracają.Natomiast podczas meczu są 100% sprawni, są niezawodni, są mistrzami. Jednym z producentów dokumentu jest muzyczna stacja MTV, dlatego też stylistycznie film przypomina emitowane na jej antenie teledysk. Autorzy postanowili „podrasować’ swój obraz dobrą muzyka i dynamicznymi ujęciami. Mało, kto wie, że co czwartek w Sali sportowej WOSiR na Stegnach, można zobaczyć „ w realu” prawdziwych rugbistów na wózkach. Poczuć adrenalinę jak w filmie i przeżyć sportowe emocje na żywo. Mamy nad Wisła swoich własnych „skurczybyków” zwanych FOUR KINGS!
W chwili obecnej Sekcja Sportowa liczy 23 zawodników, w tym 7 zawodników Reprezentacji Polski - uczestników ME’2009 i 2011 oraz MŚ’ 2010 Trenerem Sekcji Sportowej jest jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w Polsce, wieloletni reprezentant kraju– Tomasz Bidul. Geneza rugby on wheelchair pochodzi z Kanady, z miasta Winnipeg. Dwie osoby: Duncan Campbell i Jerry Terwin to byli zawodnicy koszykówki na wózkach, którzy jako tetraplegicy mieli trudności ze zrealizowaniem swoich sportowych ambicji w tej dyscyplinie sportu osób niepełnosprawnych, więc postanowili wymyślić grę dla osób z porażeniem czterokończynowym (tetraplegią).Kanadyjczycy nazwali grę właśnie "murderball”.
Do Polski Rugby na Wózkach (RnW) dotarło ze Szwecji za pośrednictwem Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. W 1998 roku P9lska wzięła udział w World Wheelchair Games w Anglii i uzyskała kwalifikacje do Mistrzostw Europy. W tym samym roku pojawiły się w Polsce pierwsze sportowe wózki do rugby - do tej pory zawodnicy trenowali na standardowych wózkach aktywnych, a na turniejach startowali na wózkach pożyczonych od rywali. W Mistrzostwach Europy zajęliśmy 10 miejsce. Trzymamy kciuki za kolejne sukcesy!

wtorek, 7 sierpnia 2012

Imieniny Pertti Kurikka - Punk’s not dead!

29 lipca zakończył się 12. Międzynarodowy Festiwal Filmowy T-mobile Nowe Horyzonty. W ramach Międzynarodowego Konkursu Filmy o Sztuce odbyły się dwie projekcje filmu „Zespół punka” (The Punk Syndrome / Kovasikajuttu, Finlandia 2012) autorstwa Jukki Kärkkäinena i Jani-Petteri Passi. Dokument opowiada historię fińskiego zespołu punkowego Imieniny Pertti Kurikka (Pertti Kurikan Nimipäivät), w skład którego wchodzą: Pertti Kurikka - gitara Kari Aalto - wokal Sami Helle - bas Toni Välitalo - perkusja
Widz podąża za bohaterami, których kariera muzyczna nabiera rozpędu. Kamera towarzyszy zespołowi od etapu tworzenia muzyki i tekstów piosenek poprzez żmudne próby i koncerty dla garstki widzów aż po wydanie pierwszego winyla i małą zagraniczną trasę koncertową. Jesteśmy także świadkami wewnętrznych tarć i sporów między członkami zespołu, z których każdy jest indywidualistą i próbuje w możliwie najmocniejszy sposób zaznaczyć swoją niezależność. Szczególnie ostry konflikt obserwujemy pomiędzy wokalistą, Kari Aalto i basistą, Sami Helle. Kiedy złość i frustracja sięgają zenitu Kari podczas próby brawurowo wykonuje improwizowany protest song o pedikiurzystkach. Muzycy co chwilę pokazują nam swoje punkowe, buntownicze oblicze. Nie zgadzają się z zastaną rzeczywistością, stale ją kwestionując i z uporem podążając wybraną przez siebie drogą. Widz ma szansę podziwiać ich bezkompromisowość widoczną zarówno w muzyce, jak i w życiu prywatnym. Bez oporów, choć czasem z odrobiną lęku rzucają wyzwanie społeczeństwu i jego normom. Wykrzykują swoje głośne NIE! po pierwsze jako zespół punkowy, po drugie jako zespół, którego członkowie odbiegają od powszechnie przyjętej normy. W grupie Imieniny Pertti Kurikka współistnieją i wzajemnie się zazębiają dwa obszary zepchnięte na margines „normalnego”, jasno i schematycznie określonego społeczeństwa. Po pierwsze jest to strefa muzyki punkowej, która od początku swego istnienia kwestionowała zastany stan rzeczy, poddawała go ostrej i bezkompromisowej krytyce i zachęcała do gwałtownej dekonstrukcji. Po drugie mamy do czynienia z obszarem osób z niepełnosprawnością intelektualną, które mają potrzeby i pragnienia tożsame z „normalną” częścią ludzkości, ale którym odmawia się możliwości realizacji tych potrzeb i samostanowienia. O ile przynależność do pierwszego ze zmarginalizowanych obszarów jest dobrowolna, o tyle usunięcie poza nawias społeczeństwa w drugim przypadku odbywa się bez woli samych zainteresowanych. Na taki stan rzeczy nie zgadzają się członkowie zespołu Imieniny Pertti Kurikka oraz osoby z nimi związane. Muzycy w każdym utworze wykrzykują swoją niezgodę na zastaną rzeczywistość i nie zgadzają się na odbieranie im możliwości wyboru i swobodnego decydowania o sobie.
Film „Zespół punka” pokazywany jest obecnie na festiwalach filmowych w Finlandii i poza nią. Mieli go także okazję zobaczyć uczestnicy 12. MFF Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Projekcja w dniu 25 lipca odbyła się przy pełnej sali, a seans przerywały salwy śmiechu oraz pomruki uznania. W niedzielę, na zamknięcie festiwalu ogłoszono wyniki poszczególnych konkursów. Decyzją międzynarodowego Jury w składzie: Zbigniew Libera, James Benning, Susanne Sachse, Rebecca De Pas i Sean Farnel w Międzynarodowym Konkursie Filmy o Sztuce zwyciężył film „Zespół punka” otrzymując jednocześnie nagrodę 10 000 euro. Hurjasti onnea! Zapraszamy do odwiedzenia strony zespołu i filmu: http://kovasikajuttu.fi/en/ http://www.facebook.com/thepunksyndrome

wtorek, 10 lipca 2012

SUPERINWALIDA

Tak oto w dużym uproszczeniu przedstawia się drugi nurt myślenia o osobach z niepełnosprawnością, pokazywani są oni, jako super bohaterowie lub super sprawni i wyjątkowi. Telewizja lubuje się w emitowaniu programów o heroicznych, sportowych wysiłkach osób z niepełnosprawnością, które pokazują: • jak zdobyć góry będąc niewidomym (Paweł Urbański - niewidomy, który został informatykiem i zdobywa najwyższe góry świata), • jak przebiec maraton bez nóg (Bob Wieland, amerykański weteran, który stracił obie nogi podczas wojny w Wietnamie. Ukończył on Maraton Nowojorski w 1986 i 1987 roku. Poruszał się naprzód sunąc na rękach. Pokonanie trasy maratonu w 1986 roku zajęło mu 98 godzin 48 minut 17 sekund), • jak pływać bez rąk (50-letni Francuz Thierry Corbalan, który stracił w wypadku obie ręce, przepłynął Cieśninę Świętego Bonifacego z Sardynii na Korsykę). Ma to rzekomo pomóc w oswojeniu z problemami osób niepełnosprawnych, ale kreowanie ich na „super inwalidę” raczej pogłębia przepaść między prawdą, a stereotypem. W mediach przypisuje się bohaterom niepełnosprawnym nadludzkie cechy, obdarza się ich niezwykłymi zdolnościami. Istnieje obiegowa opinia na temat osób z autyzmem, w myśl której posiadają one jakiś szósty zmysł. Niewidomi genialnie słyszą, osoby z chorobą psychiczną mają wybitne osiągnięcia matematyczne, niskorośli zaś posiadają wspaniałe poczucie humoru i jakby urodzili się komikami…zespół Downa to doskonałe poczucie rytmu, niepełnosprawni intelektualnie to osoby o gołębim sercu i większej wrażliwości.
W BBC wyemitowano dokument o biegaczu Chrisie, byłym żołnierzu po stracie nogi, który samotnie pokonywał dystans w Dolinie Śmierci w Kalifornii przy temperaturze 57°C. Chris biegł z prototypem protezy i oczywiście program ukazał go, jako bohatera-nad człowieka. Wziął udział w zabójczym wyścigu ze swoimi słabościami i za to należy go podziwiać. Po emisji pojawiły się jednak głosy osób bez nóg, które przyznały, że o wiele bardziej wolałyby być pokazane w sytuacjach zwykłych, takich jak pełnosprawni. Materiałów pokazujących osoby z niepełnosprawnością, jako zwyczajnych ludzi żyjących jak inni jest niewiele. W społeczeństwie utrwala się, więc obraz niepełnosprawnych żyjących „w innym świecie”. Skoro są inni i niezwykli, to trzeba o nich mówić w szczególny sposób. Na pierwszy plan nigdy nie wysuwa się realny problem, ale „dokonanie”, za którym nie stoi już żywa osoba. Co zrobić z osobami niepełnosprawnymi, jeśli osiągają tzw. normalne zawodowe sukcesy, w sporcie lub innych dziedzinach? Pojawia się problem, bo komunikat może być niejasny. Nie można ani biadolić ani robić z nich super inwalidów, ze względu na sławę i profesjonalizm. W sporcie MMA (mieszanych sztukach walki) w USA występuje 25-letni Nick Newell, który nie ma wykształconej lewej reki, więc walczy w zasadzie tylko prawą. Radzi sobie dobrze, nie przegrał żadnej ze 159 stoczonych walk. Co najważniejsze, nie kwalifikują go do konkurencji „mieszane sztuki walki niepełnosprawnych”, co zakrawałoby chyba na kpinę.
Podobnie jak Bethany Meilani Hamilton, gwiazda surfingu, której w wieku 13 lat rekin odgryzł, w zasadzie całe, przedramię. Bethany nie tylko wróciła po wypadku do sportu, ale została wielokrotnie mistrzynią Hawajów w surfingu i przeszła na zawodowstwo. Tenisistka stołowa Natalia Partyka (urodziła się bez prawego przedramienia) jest jedyną oprócz niepełnosprawnej zawodniczki z RPA Natalie du Toit, która wystąpiła podczas IO w Pekinie 2008. Partyka rywalizuje w zawodach z pełnosprawnymi zawodniczkami i stała się numer jeden zapomnianego trochę tenisa stołowego w naszym kraju. W naszych programach informacyjnych nie ma zbyt wielu osób z grupą inwalidzką, ale np. w redakcji Panoramy pracuje Mariusz Szewczak. Niepełnosprawność nie była dla niego przeszkodą na studiach dziennikarskich w Gdyni i praktyce w lokalnym radiu. Ze swojej niepełnosprawności nie zrobił tarczy i wizytówki, raczej mówi o tym niechętnie. Z pewnością jednak dostał wiele propozycji od talk-show w stylu Ewy Drzyzgi, żeby wystąpić, jako „niezłomny” i opowiedzieć, że radzi sobie POMIMO przeciwności losu, bo jest taki niesamowity i wyjątkowy. Na wizji na co dzień nie widać wózka, na którym porusza się Mariusz, odsłony dokonuje się zazwyczaj w grudniu, w światowy dzień osób niepełnosprawnych. Wtedy telewizja chwali się „nabytkiem” z orzeczeniem.
Przykłady spełnionych i szczęśliwych osób niepełnosprawnych możemy mnożyć w świecie mediów.Czy Heather Mills, byłą żonę Paula McArthneya nazywamy kobietą bez nogi, amputantką lub inwalidką? Raczej nie, prawda? W kontekście Heather są używane inne terminy: modelka, businesswoman, celebrytka, a nawet „ta zdzira”, bo chce zabrać byłemu Beatlesowi pół majątku. Te same określenia stosowane są do innych znanych osób, o których głośno w prasie. Heather Mills wystąpiła także w rewii Taniec z Gwiazdami oraz Gwiazdy tańczą na lodzie. Jej występ poprzedzały żmudne przygotowania, co jak wiadomo nie mogło być łatwe nawet dla osoby z kompletem kończyn dolnych. W każdym razie można ją nazwać super inwalidą, ale jakoś tak niesmacznie to brzmi. Osobowość i inne dokonania przyćmiły fakt, że Heather jest niepełnosprawna, więc ta cecha charakteryzującą ją, w jakiś sposób, jako jedna w wielu, zeszła na dalszy plan. To powinna być właśnie społeczna i medialna norma.

środa, 20 czerwca 2012

UWAGA NIEPEŁNOSPRAWNY!



UWAGA NIEPEŁNOSPRAWNY!
Nie wyłączaj telewizora.

UWAGA NIEPEŁNOSPRAWNY! Nie wyłączaj telewizora. Zaczynamy cykl ,w którym przyjrzymy się bliżej obecności osób niepełnosprawnych w mediach ,szczególnie wizerunkowi telewizyjnemu i filmowemu .Warto przeanalizować, co kryje się w kadrze i za kadrem. Przeciętny człowiek słysząc słowo niepełnosprawny wyobraża sobie osobę na wózku lub mającą problemy z poruszaniem się. Czasem widuje na ulicy niewidomych lub niedosłyszących, osoby z zespołem Downa lub osoby z porażeniem mózgowym. Nie jest to widok bardzo częsty, szczególnie w mniejszych miejscowościach, gdzie ludzie dotknięci niepełnosprawnością jakiegokolwiek stopnia wychodzą rzadko, napotykając niedostosowane budynki, ulice, urzędy, pojazdy komunikacji miejskiej. Skoro nic nie wiemy o życiu 28, 8% obywateli legitymujących się orzeczeniem o stopniu niepełnosprawności ,w jaki sposób ma zacząć się proces integracji? Czy nie jest tak, że jeśli nie widać „czegoś” to znaczy, że to nie istnieje? Albo gorzej, jeśli nie znamy to się ”tego czegoś” boimy? A może, jeśli nie pokazują tego w telewizorze? UWAGA NIEPEŁNOSPRAWNY! Nie wyłączaj telewizora. Zaczynamy cykl, w którym przyjrzymy się bliżej obecności osób niepełnosprawnych w mediach, szczególnie wizerunkowi telewizyjnemu i filmowemu. Warto przeanalizować, co kryje się w kadrze i za kadrem. Przeciętny człowiek słysząc słowo niepełnosprawny wyobraża sobie osobę na wózku lub mającą problemy z poruszaniem się. Czasem widuje na ulicy niewidomych lub niedosłyszących, osoby z zespołem Downa lub osoby z porażeniem mózgowym. Nie jest to widok bardzo częsty, szczególnie w mniejszych miejscowościach, gdzie ludzie dotknięci niepełnosprawnością jakiegokolwiek stopnia wychodzą rzadko, napotykając niedostosowane budynki, ulice, urzędy, pojazdy komunikacji miejskiej. Skoro nic nie wiemy o życiu 28,8% obywateli legitymujących się orzeczeniem o stopniu niepełnosprawności, w jaki sposób ma zacząć się proces integracji? Czy nie jest tak, że jeśli nie widać „czegoś” to znaczy, że to nie istnieje? Albo gorzej, jeśli nie znamy to się „tego czegoś” boimy? A może, jeśli nie pokazują tego w telewizorze? Najwyraźniej, czemu nie ma się co dziwić, większość czerpie wiadomości z telewizji oraz kolorowej prasy, a także opiera się na wrośniętych w kulturę, krzywdzących stereotypach. Obraz ON w mediach nadal pozostawia wiele do życzenia, jest tendencyjny. Epatowanie albo koniecznością pomocy dla fundacji zajmujących się ON, w którym to obrazie osoba niepełnosprawna jest zawsze potrzebująca i skazana na pomoc zdrowego społeczeństwa albo pokazywanie niby przebojowych i świetnie wykształconych ON w kampaniach dla pracodawców to jakby dwa główne nurty przekazu medialnego w kontekście niepełnosprawności. „-W mediach osoby niepełnosprawne pokazuje się w dwóch wymiarach – twierdzi Bartosz Szpurek, dziennikarz TVN – Albo jako osobę biedną, godną pożałowania, która nie ma pracy, żyje ze skromnej renty, czyli jest nieudacznikiem, który wymaga pomocy, albo jako wielkiego bohatera, który odnosi sukcesy, uprawia jakąś dyscyplinę sportową i zdobywa medale, pracuje, ma swoją firmę. Są to więc dwie skrajności”. Reklama społeczna o zatrudnieniu tak skutecznie oddziałuje na tzw. „normalnych”, że gotowi połamać sobie nogi lub ręce, żeby dostać fantastyczne stanowisko pracy przygotowane dla osób z orzeczeniem lekarskim, nie wiedząc, że kilkadziesiąt procent ofert oscyluje poniżej najniższej pensji krajowej. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej zaczęto zmieniać podejście do niepełnosprawności w myśl zasady o niedyskryminacji. ON pojawiły się, zatem na srebrnym ekranie, jako bohaterowie seriali czy programów publicystycznych. W każdej niemalże społeczności serialowej pojawił się niepełnosprawny, ale dość stereotypowo pojmowany - przede wszystkim na wózku. Owi serialowi bohaterowie nie maja problemów życiowych z wyjściem z domu, są świetnie wykształceni, mają dobrą pracę i samochód np. postać Norberta z „M jak Miłość”, który jest zdolny po wypadku prowadzić normalne życie i spłodzić potomka. Z kolei Łukasz z serialu „Samo życie”, mimo iż jest sfrustrowanym dzieckiem bogatego redaktora gazety i użala się nad sobą, to świetnie sobie radzi jeżdżąc taksówkami po Warszawie wszędzie, gdzie chce. Oczywiście za pieniądze ojca. Gdyby musiał płacić z renty inwalidzkiej, prawdopodobnie starczyłoby mu na dwukrotny przejazd. W „Barwach szczęścia” natomiast występuje postać samotnej matki nastolatki, również na wózku, która jest zgorzkniała wobec świata. Jedynym jej problemem jest wstyd przed wyjściem na ulicę, nie brak przyjaciół, pieniędzy czy obecność barier architektonicznych. Sama zamyka się w skorupie własnego świata, a społeczeństwo bardzo chce ją zaakceptować. W „Pierwszej miłości” z kolei mamy postać niewidomego dziennikarza, oczywiście omdlewająco przystojnego, o aksamitnym głosie. Zakochuje się w nim główna bohaterka. Żadna z tych osób nie jest zwyczajna. To jeden z kierunków myślenia o osobach niepełnosprawnych, według którego mimo swojego kalectwa posiadają oni wyjątkowe cechy lub nadprzyrodzone talenty. Nie mogą być po prostu ludźmi, ale brak sprawności nadrabiają super zdolnościami. Media kochają np. Jasia Melę, który utracił nogę i rękę, ale zdobył oba bieguny polarne. Szkoda, że nie wiemy jak Jaś radzi sobie w prywatnym życiu za kulisami, jako zwyczajny człowiek. Chyba najbardziej znaną Polakom postacią niepełnosprawnej osoby jest „Maciuś Klanu” chłopak z zespołem Downa. To zwykły chłopiec, mający akurat najbardziej normalne życie ze wszystkich przytoczonych przykładów. W latach 90-tych podobną postacią był Corky Tatcher, prawdopodobnie pierwowzór naszego Maćka, z serialu „Dzień za dniem.” Jego postać uczyła amerykańskie społeczeństwo przyzwyczajania się, że osoby z zespołem Downa czy w ogóle niepełnosprawne, są tak samo częścią rodziny, lokalnej społeczności jak wszyscy i maja prawo dostępu do tych samych rzeczy, co inni. „Specjalista ds. wizerunku niepełnosprawnych i producent BBC Elsbeth Morrison zwróciła uwagę na język i słownictwo w niektórych materiałach filmowych o niepełnosprawności. Niekiedy ton głosu jest tak poważny, że sam zdaje się mówić: jakie to okropne, jakie to straszne - powiedziała. Tymczasem, jej zdaniem, materiały dotyczące niepełnosprawności powinny zostać włączone do innych, nie powinny się wyróżniać.” (cytat pochodzi z artykułu "Niepełnosprawni w mediach: fakty i mity",www.wp.pl) Właśnie! A powyżej odcinek, w którym wspomnainy Corky uczy się jeździć autem,jak każdy nastolatek w USA po skończeniu 16 roku życia…

środa, 30 maja 2012

Le Palais Idéal de Ferdinand Cheval

O tym, że art brut to nie tylko zjawisko w malarstwie będziemy Was chcieli przekonać w przyszłym miesiącu, podczas przeglądu filmowego o twórcach tego arcyciekawego nurtu sztuki współczesnej. Planujemy projekcję filmów dokumentalnych i fabularnych, które przybliżą sylwetki artystów polskich i zagranicznych. Główne zamierzenie naszego projektu to pokazać różnorodność, barwność, pomysłowość arbrutowców. Jedną takich kolorowych postaci jest Ferdynand Cheval, zwany listonoszem. Żył w Charmes-sur-l'Herbasse, Drôme, w latach 1836-1924. 33 lata pracował na poczcie. W tym czasie również oddawał się bardzo ciekawej aktywności, jaką było znoszenie kamieni.Początkowo nosił kamienie w kieszeniach, potem w koszyku, a potem na taczkach. Często pracował nocą, mimo kpin sąsiadów uznających go za wariata. Po co listonosz znosił te wszystkie kamienie? Zbudował jedno z najwspanialszych, trwałych dzieł architektury prymitywnej, czyli Pałac idealny. Cheval pracował nad nim od 1879 roku. Pałac stoi w Hauterives. Chciał spocząć w pałacu po śmierci, ale nie było to możliwe ze względów prawnych.
Pałac jest mieszanką różnych stylów, sięgających od Biblii aż po mitologię hinduską. Cheval przeglądał kolorowe pisma przyrodnicze i geograficzne, które nosił w swojej torbie listonosza. Z nich czerpał wiedzę na temat świata, budowli, architektury. Po prawej stronie pałacu znajduje się napis: "Travail d'un seul homme" (Praca jednego człowieka) oraz "Défense de rien toucher" (Niczego nie ruszać).
Jego praca zyskała uznanie jeszcze przed śmiercią. Ferdynand Cheval został doceniony między innymi ze strony takich osobowości jak krytyk surrealistyczny, André Breton, Pablo Picasso a nawet pisarki Anaïs Nin, która upamiętniła pracę Chevala w jednym ze swoich esejów. W roku 1969 André Malraux, Minister Kultury, uznał oficjalnie Pałac za zabytek kultury i objął go ochroną państwa. Pałac Chevala można zwiedzać codziennie oprócz Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Cheval stał się prawdopodobni pierwowzorem postaci Denny'ego w powieści "Choke" Chucka Palahniuka (2001), który zbiera kamienie, potem buduje z nich dom swoich marzeń. Podobne zagospodarowanie przestrzeni miejskiej w sposób prywatny, budowanie domów według własnych projektów i używanie do tego celu ,z materiałów z odrzutu ma miejsce w brazylijskich fawelach oraz afrykańskich czy indyjskich slumsach. Czy zatem ludzie, którzy po prostu stawiają domy, żeby przetrwać również są architektonicznymi artbrutowcami?Zdobią swoje obejścia mieszanką religijno-etniczo-uliczną,czasem komentarzami do sytuacji politycznej,swoimi marzeniami o lepszym życiu, obsesjami. Jeśli to domy marzeń jak, pałac idealny, to chyba tak?

czwartek, 10 maja 2012

OTO JA .UKRYTA TWARZ SZTUKI

Tak było na wernisażu 20 kwietnia 2012 roku w naszym centrum. Wystawa aktualnie "przeprowadziła się" do galerii V9 i jest dostępna do 7 maja. Nam pozostały fotki... oraz oczekiwanie na kolejne wydarzenie w czerwcu, czyli przegląd filmów o art brut połączony z panelem dyskusyjnym.

poniedziałek, 26 marca 2012

NOVEMBER PROJECT




W ostatnim odcinku popularnego talent show, nadawanego w niedzielę podczas największej oglądalności wystąpił zespół November Project. Zaprezentowali utwór „Safanduła” i w eliminacjach przeszli dalej, zgarniając cztery razy TAK.
Swój styl określają mianem „DZIARSKIE REGIE”.
Członkowie grupy to uzdolnieni amatorzy, wśród których część osób miała już wcześniejsze doświadczenia muzyczne. Wyjątek stanowi grający na instrumentach klawiszowych Czarek Gałązka, samodzielnie komponujący muzykę hip-hopową, piszący teksty i wydający płyty w wersji demo. Funkcjonowanie zespołu wspomagają prowadzący opiekunowie - terapeuci: Piotr Wernikowski, Robert Jegliński i Marcin Oraszek.

„Żywiołowe, radosne, energiczne rytmy okraszone pogodnymi, nietuzinkowymi tekstami nastrajają pozytywną energią i dają porządnego kopa na odmulenie.
Wszyscy jesteśmy specjalnej troski!!!”. - tak się reklamują na fejsbuku.
Mówią, że łączy ich przyjaźń, jedność i propagują to w tekstach i na scenie.
November Project to przede wszystkim inicjatywa Ośrodka Edukacyjno - Rehabilitacyjno - Terapeutycznego na warszawskim osiedlu „Przyjaźń” na Bemowie. Jest to jeden z pomysłów Fundacji Pomocy Ludziom Niepełnosprawnym. Pracujący z młodzieżą terapeuci pilotują dwa projekty kulturalne - muzyczny i teatralny. Trzon grup artystycznych stanowi młodzież po przebytych okołoporodowych porażeniach mózgowych, dotknięta autyzmem i innymi schorzeniami neurologicznymi i motorycznymi.
Grają dużo koncertów, ostatnio w zakładzie penitencjarnym pod hasłem „Niepełnosprawni dla Niepełnosprytnych”. To się nazywa dobre samopoczucie i humor.

Znów mamy przykład, że zamiast się izolować, młodzi muzycy przy wsparciu profesjonalistów, wychodzą na zewnątrz i zarażają swoją pozytywna energią. Nikogo nie udają, są po prostu grupą aktywnych osób z mniejszymi czy większymi problemami, która wybrała muzykę, jako sposób na życie. Teraz najbardziej potrzebują fanów. Posłuchajcie tego dziarskiego reagge, a jeśli się spodoba, zróbcie „lajka”. W końcu to nie są safanduły!

środa, 21 marca 2012

BEZ POKORY




Przyszła wiosną , wraz z nią zbliża się wystawa płockich artystów art.brut w naszym Centrum.

Art brut , określana też takimi pojęciami jak „outsider art”, "visionary art", "sztuka, sztuka surowa", "self-taught art" - to sztuka „ z głębi trzewi” - tworzona nieprofesjonalnie przez osoby dotknięte chorobą psychiczną, umysłowym upośledzeniem oraz przez szeroko rozumianych prymitywistów jako twórców bez wykształcenia artystycznego albo w ogóle niewykształconych, często mieszkańców domów pomocy społecznej, którzy tematykę i warsztat odnajdują we własnym wnętrzu.


Jak nie wykluczać, a włączać w przestrzeń miejską działania twórcze osób zwanych głownie przez społeczeństwo niepełnosprawnymi? Jak zupełnie naturalnie wprowadzić sztukę „pogranicza” do głównego nurtu życia w mieście i zrobić z niej rozpoznawalny symbol na mapie mazowieckiej kultury?
To się udało w Płocku, polskim zagłębiu art.brut. Dzięki współpracy stowarzyszenia „Oto Ja”, władz miasta oraz organizacji pozarządowych UNDP (Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju).W tym roku powstanie Kawiarnio-księgarnia, jako edukacyjne miejsce do dyskusji i warsztatów połączone z galerią.
W dawnym barze mlecznym powstanie "Spółdzielnia - Kulturalny Mleczak".
Tam swoje prace prezentować będą podopieczni stowarzyszenia „OTO JA”, twórcy –malarze. W takim miejscu będą mieć kontakt ze światem, będą mogli wyjść poza mury ośrodka i nie będzie ich można nazwać wykluczonymi.

Oficjalne porozumienie w tej sprawie zawarli prezydent Płocka Andrzej Nowakowski, Kamil Wyszkowski - dyrektor Biura Projektowego Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) i Beata Jaszczak - szefowa Stowarzyszenia Edukacyjno-Artystycznego Oto Ja. Pomysł jest wcielany w życie we współpracy z firmą Solver Doradztwo Biznesowe.
Beata Jaszczak zaznaczyła, że "Mleczak" może być też miejscem integracji dzieci i młodzieży ze starówki. - Myślę o warsztatach edukacyjnych z różnych dziedzin sztuki, jakie w przeszłości odbywały się na starówce w ramach akcji "Podwórko".
- Realizacja tego pomysłu, niejako przy okazji, miałaby pozytywnie wpłynąć na postawy obywatelskie mieszkańców. Ta nietypowa kawiarnia mogłaby, bowiem być także miejscem naturalnych konsultacji społecznych, najważniejszych dla Płocka kwestii - mówi wiceprezydent Buczkowski. Atutem tego nowopowstającego ośrodka animacji kulturalnej jest także prestiżowa lokalizacja przy ulicy Tumskiej. Do tej pory kojarzonej głównie z bankami i biznesem. Teraz stowarzyszenie zapowiada, że ma być to miejsce otwarte i żyjące przez cały tydzień. Księgarnio-kawiarnia ma być nastawiona przede wszystkim na kulturę, organizację wystaw, warsztatów, otwartych dyskusji. Pieniądze z prowadzenia kawiarnio-księgarni mają iść także na działalność galerii "Oto Ja".Włodarzom miasta i animatorom kultury można tylko pogratulować współpracy w tak ważnej kwestii oraz wytrwałej realizacji pomysłu.

W moim rodzinnym Wrocławiu taką funkcję miejsca spotkań, jak Kulturalny Mleczak, spełnia Falanster, w Warszawie przykładowo choćby Nowy Wspaniały Świat. Płocka inicjatywa jest nowoczesnym przykładem myślenia o tego typu sztuce w sposób ekspansywny. Nikt się nie próbuje chować za jakąś tabliczką z napisem „niepełnosprawność” i nie czeka na pieniądze z PERONU oraz litość na integracyjnych konkursach. Wręcz przeciwnie, stowarzyszenie próbuje przekonać i nakłonić do swoich propozycji, co oznacza, że nie ma pokory. Pokora w ich przypadku jest zbędna…

wtorek, 24 stycznia 2012

Encyklopedia naiwna w odcinkach
Odcinek VI
Garść suchych faktów


Rok 1994 jest rokiem szczególnym dla malarstwa naiwnego na Mazowszu. To właśnie wtedy ruszył w Płocku eksperymentalny projekt Oto ja.
Pomysłodawcą tego niezwykłego przedsięwzięcia była Beata Jaszczak - instruktor plastyki w ówczesnym Wojewódzkim Domu Kultury.
Pomysł był prosty: odkryć i poznać twórczość osób mieszkających w domach pomocy społecznej w byłym woj. płockim.
Efektem tych działań był pierwszy plener artystyczny w Miszewie Murowanym i kolejne plenery w Zakrzewie.
Z czasem objawiły się kolejne samorodne talenty: Adam Dębiński, Barbara Chęcka/Hęcka, Halina Dylewska, Krzysztof Paradowski, Regina Chludzińska, Krzysztof Reszczyński, Krzysztof Wiśniewski, Włodzimierz Rosłon, Roman Rutkowski, Genowefa Jankowska.
Powstała idea konkursu „Oto ja”.
Zarówno konkurs, jak i plener były skierowane do mieszkańców Domów Pomocy Społecznej z Płocka i okolic, aby odkryć indywidualności twórcze w nurcie sztuki zwanej naiwną i art brut.

Antropolog kultury, historyk sztuki, wybitny znawca i popularyzator sztuki ludowej prof. Aleksander Jackowski określił płocki fenomen malarski Płockie Zagłębie Sztuki Naiwnej i Art Burt.
W 2004 r. zostaje powołane Stowarzyszenie Edukacyjno - Artystyczne OTO JA uzyskuje rejestracje w Krajowym Rejestrze Sądowym. W styczniu 2007 r. przy wsparciu Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki organizuje
I Konferencję Dotyczącą Sztuki Naiwnej i Art Brut w auli płockiego ratusza.
Wśród zaproszonych gości byli :
-prof. A. Jackowski, (wykład: Sztuka zwana naiwną. Problemy z definicją.),
-Zbigniew Chlewiński (Sztuka naiwna? Nie sztuka naiwnych!),
-kolekcjoner Leszek Macak (Polska sztuka naiwna i art brut na mapie sztuki światowej)
-oraz dr Tadeusz Młynarczyk (Skazani na twórczość. Arteterapia a proces twórczy.
W październiku 2007 r., dzięki wsparciu sponsora, udaje się otworzyć Galerię OTO JA, która zajmuje pomieszczenia Towarzystwa Naukowego Płockiego przy pl. Narutowicza 2.
Zgodnie z założeniem ma ona przede wszystkim promować artystów "płockich" poprzez wystawy indywidualne. Jest to jedna z większych kolekcji sztuki naiwnej i art brut w Polsce, obejmująca kilka tysięcy prac plastycznych, głównie malarskich, ale także rysunków i rzeźb. Ich autorami są mieszkańcy Domów Pomocy Społecznej z Płocka i okolic Galeria działa non-profit, nie sprzedaje prac. Jej głównym celem jest promocja i gromadzenie prac na wzór francuskich kolekcji art.brut.
W czerwcu 2008 r. Stowarzyszenie zorganizowało drugą konferencję dotyczą praw autorskich artystów niepełnosprawnych, ze szczególnym naciskiem na prawa artystów - osób ubezwłasnowolnionych.

W listopadzie 2008 r. Galerii udało się zorganizować pierwszą "zewnętrzną" wystawę, na którą zaproszono Erwina Sówkę – ostatniego żyjącego członka legendarnej grupy malarzy - mistyków z Janowca, kierowanej przez Teofila Ociepkę.
W 2009 r. Stowarzyszenie Edukacyjno-Artystyczne Oto Ja zaprosiło prof. Alaina Bouilleta z Université de Paris-X-Nanterre i Université de Paul Valéry (Montpellier III) - wydziału nauk edukacyjnych, światowej sławy eksperta od art brut.
Jest on współtwórcą muzeum art brut, będącego częścią Musée d'Art Moderne et Contemporain, Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Współczesnej w Villeneuve D'Ascq, niedaleko Lille, które otworzyło swoje podwoje we wrześniu 2010 r.
W listopadzie 2009 r. Stowarzyszenie OTO JA uzyskało status Organizacji Pożytku Publicznego.

Być może już niedługo zaprezentujemy dokonania artystów płockich na naszych salonach...